Cast

Cast
Art by CoolHiggs

Chapter 17: Oedipus (Charles Braid & Julia Mushial)


Charles Braid

            Nagły powrót światła mnie oszołomił, zastanawiałem się chwilę co w ogóle zaszło, jednak szmaragdowy deszcz dał mi do zrozumienia że znowu ktoś został zabity. Spojrzałem w kierunku Caspra, przyglądał mi się z dziwnym wyrazem twarzy. Uśmiechnąłem się do niego lekko i podszedłem bliżej grupki zbierającej się wokoło zwłok. Nie dziwiło mnie że ktoś zginął, to było  takie ludzkie, człowiek jest gotów zabić za odrobinę tego czego nie może mieć.
            Przepchnąłem się do denata. Na deskach sali leżał Matthias, z twarzą zastygłą w agonii, musiał dużo cierpieć przed śmiercią. Czyżby jakiś sadysta go dopadł? Ciało było odbarwione w kolorach od czerwieni do osmolonej czerni, siedział w podpalonym wózku z piłkami, ciężko było stwierdzić co mu się przytrafiło. Jednak najgorszymi elementami tego obrazka były dwie czarne dziury w miejscu oczu. Ktoś wydłubał mu gałki oczne? A może…
- CO?! Co jest?! – Alvaro wskazywał na zwłoki szczęściarza.
- NIE! – Anton odwrócił się, by nie patrzeć na scenę przed sobą.
- To znowu się stało… – Sebastian spuścił głowę.
- Kiedy to się stało?! – Thomas przecierał oczy z niedowierzania.
- Matthias… nie wierzę! – Chester upadł na podłogę, tuż przed barierkami dzielącymi nas od ciała.
- Kto… KTO TO ZROBIŁ?! – Habber wydarł się najgłośniej.
- Nie, ja nie chcę tam wracać… – Matthew nie wyglądał dobrze, miał na twarzy jednocześnie wypisane zmęczenie i gniew.
- Co się stało?! – W tym momencie wbiegła tutaj Julia, za nią pojawili się kolejno Raph, Bleslav, Sunny i Yukino.
- O NIE! – Po zobaczeniu stanu w jakim był Wail, fujoshi ukucnęła w kącie pomieszczenia starając się uspokoić.
- Niech ktoś nam wytłumaczy co się tu stało! – Sunny próbowała przebić się przez krzyki pozostałych.
- Prosimy wszystkich o spokój! – Theodore i Sally stali na wybiegu, przyglądali nam się. – Niestety, leczenie pana Koryfeus’a i Pani Venice nie zakończyło się do tego momentu. Dlatego my będziemy gospodarzami kolejnego procesu! Zasady są takie same jak przy poprzednim zabójstwie. Macie do trzech godzin śledztwa, po których zbierzecie się w salonie, a stamtąd pójdziemy do sali procesowej. Za pomocą głosowania w telefonach możecie przerwać śledztwo wcześniej. Plik z morderstwem znajduje się już na waszych urządzeniach. To chyba wszystko… Powodzenia! – Laleczki zeskoczył ze sceny i zniknęły za nią.
- Ja zaraz wrócę! – Model wybiegł z pomieszczenia.
- A z nim co? – Zapytałem wskazując na drzwi w których zniknął Borsch.
- Ja… nie wiem… – Burknął niedźwiedź.
- No już, do roboty. Nie mamy całego dnia. – Zaklaskał w dłonie analityk.
            Dopiero teraz zauważyłem w jakim stanie była pani kominiarz, stała w absolutnym bezruchu. Wpatrywała się w ciało Matthias’a, nie mówiła nic, zauważyłem łzy spływające po jej policzkach.
- Ada, może wyjdzie.. – Marynarz spróbował złapać ją za ramię.
- Nie… chcę… chcę tu zostać… – Dziewczyna przeszła przez barierki do swojego przyjaciela. Wyglądała zupełnie inaczej bez swojego uśmiechu.
Ludzie którzy przygotowali się mentalnie, wyciągnęli swoje telefony by odczytać plik, postąpiłem tak samo. Tak jak za pierwszym razem, plik podpisany „Plik morderstwa II” zawierał szczegóły tej sprawy:

OFIARĄ DRUGIEGO MORDERSTWA JEST MATTHIAS WAIL, PERFEKCYJNY SZCZĘŚCIARZ. JEGO CIAŁO ZOSTAŁO ODNALEZIONE NA SALI SPORTOWEJ O GODZINIE 9:10 DNIA TRZYNASTEGO. MIMO PRZEBITYCH GAŁEK OCZNYCH ORAZ WODY W PŁUCACH, JEGO PRZYCZYNĄ ŚMIERCI BYŁO PORAŻENIE PRĄDEM.

Porażenie… sprawca chciał ukryć ten fakt podpalając ciało? Szkoda, że plik mu to uniemożliwił, byłoby ciekawiej w ten sposób. Ale czemu w takiej sytuacji sprawca przebił oczy Wail’a..
            Ludzie o czymś dyskutowali, jednak nie mogło mnie to mniej obchodzić, rozejrzałem się po pomieszczeniu. Anton wbiegł z powrotem do sali, w ręce trzymał jakieś ogromne tomiszcze. Ominął grupkę i natychmiast podszedł do ciała, przy którym przyklęknął i zaczął wertować strony. Choć interesowało mnie co kombinował, pewna rzecz przykuła moją uwagę. Podszedłem do wywalonego wózka na piłki. W okolicy wózka doszło do kilku dziwnych zjawisk, które chciałem zbadać. Na początek, brak deski w podłodze, nie było widać żadnych uszkodzeń wokoło dziury, więc drewno prawdopodobnie zostało usunięte jakimś narzędziem… Obok pojemnika na piłki leżał przewrócony kanister, widziałem takie wcześniej w zajezdni na zewnątrz. Spojrzałem trochę dalej w kierunku barierek, po podłodze wił się kabel od jednego z reflektorów, nie byłoby w nim nic dziwnego gdyby nie jeden mały szczegół. Zauważyłem, że brakowało kawałka przewodu, ktoś musiał go naciąć.
            Postanowiłem zbadać reflektor który leżał zniszczony po drugiej stronie barierki, tam gdzie stała grupa. Urządzenie było obwiązane sznurem, co pozwoliło utrzymać luźne części w jako-takim ładzie, jednak nie uchroniło to przed rozsypaniem się niektórych elementów. Powędrowałem wzrokiem po linie na końcu której znajdował się… kij od szczotki? Nie miałem pojęcia czemu ma służyć takie „urządzenie”, ale nie było sensu teraz nad tym rozmyślać, muszę jak najwięcej zobaczyć, żeby być w stanie kontrolować dyskusję podczas procesu. Mojej uwadze nie umknął kawałek liny przywiązany do drabinki, przyjrzałem się końcówce, była nacięta czymś ostrym… ale nic takiego nie odpowiadało temu opisowi… jeszcze. Ale co te liny robiły w tym wszystkim? Odruchowo spojrzałem w górę, zauważyłem na dachowych belkach lekkie otarcia… chyba znalazłem powód dla którego nikt nie zauważył tych lin w ciemnościach. Uśmiechnąłem się do siebie.
            Wózek musiał również być w jakiś sposób schowany, patrząc na niego od strony barierek, można było założyć że wyjechał z magazynu. Skierowałem się tam. Nie musiałem nawet wchodzić do środka by zauważyć że to pomieszczenie odgrywało jakąś rolę w tym wszystkim. Przez całą szerokość drzwi do schowka była rozciągnięta wytrzymała guma, przeszedłem pod nią i przyjrzałem się dokładnie do czego była przywiązana. Po prawej stronie materiał był przyczepiony do grzejnika, natomiast po lewej do olbrzymiego atlasu do ćwiczeń, supły trzymające gumę były niesamowicie mocno związane. Morderca chciał mieć pewność że guma nie puści z którejś ze stron… Sprawdziłem następnie szatnie, obie, jednak żadne z nich nie kryło niczego nadzwyczajnego. Kiedy miałem już wychodzić dopatrzyłem się jednej ciekawej rzeczy.
- O rety… czegóż to się moje oczy dopatrzyły? – Schyliłem się nad niewielkim otworem w podłodze, schowanym bardziej na tyłach magazynu. – A czemuż to by miało służyć? Hmmm..
Nagle mnie olśniło, wyszedłem z pokoju i stanowczym krokiem ruszyłem w kierunku jednego z przedmiotów których widziałem kilka minut wcześniej. Z tego co zauważyłem na sali została niewielka grupka, widocznie się jakoś podzielili… nie obchodziło mnie co robili, z wyjątkiem co robił on. Musiałem przyznać że interesowała mnie jego osoba, był… ciekawą odskocznią. Cartie też był niczego sobie, pragnąłem jeszcze raz go zobaczyć z tym szalonym wzrokiem, zupełnie jak podczas pierwszego procesu. Może uda mi się go doprowadzić do tego stanu? Chciałem to zobaczyć, kiedy go takiego ujrzałem poczułem coś ciepłego w środku, jakby ktoś mnie rozumiał. Cartie, jestem pewny że dostarczysz mi trochę rozrywki.
            Z rozmyśleń wyrwało mnie dotarcie do celu, schyliłem się i sięgnąłem po przedmiot, kij przywiązany do reflektora. Odwiązałem go i odwróciłem z powrotem w kierunku magazynu. W tym momencie Mushial stanęła mi na drodze. Co ona robi? Nie rozumie, że staram się przetrwać?
- Ojej, coś nie tak, Julia? – Zapytałem uśmiechając się lekko.
- Mówiłam żebyś nie ruszał niczego, odłóż to.
- I to jest twój problem Mushial… oczekujesz że wszyscy się będą ciebie słuchać. Ale wiesz co? Nikt, ale to absolutnie nikt, nie musi. I ja również nie zamierzam tego teraz robić. Przesuń się bo mam coś do sprawdzenia. Jeśli będziesz grzeczna, może się nawet podzielę moimi odkryciami. – Lekko odsunąłem ją kijem. Wyglądała na wściekłą, ale rozumiała… rozumiała różnicę między mną a nią. 
            Rączka od szczotki pasowała do dziury w podłodze jak ulał, to potwierdzało moją teorię, cieszył mnie ten fakt. Wszystko tutaj wydawało się idealnie dopasowywać w jedną całość, jednak nie chciałem zaburzać rytmu poszukiwań utwierdzając się w jednej teorii. To byłoby nieprofesjonalne, a to nie w taki sposób przeżyłem do tego momentu, muszę zachować zimną krew… ale to takie ciężkie kiedy czuję że morderca ukrywa się wśród nas, to takie ekscytujące.
            Dałem sobie chwilę na odpoczynek, usiadłem i odetchnąłem. Muszę podjąć jakieś kolejne kroki. Ah, no tak, nie zbadałem jeszcze samego ciała. Plik mówił o stanie samych zwłok, jednak mógł pominąć jakieś ciekawe szczegóły albo przedmioty które mógł mieć denat. Wstałem, otrzepałem się i wyszedłem z magazynu.
            - Hej, co taka bezużyteczna osoba jak ty robi przy ciele, chcesz mu dać ładny makijaż na pogrzeb? – Kucnąłem przy modelu, spodziewałem się kominiarki siedzącej przy ciele jednak ona gdzieś zniknęła.
- J-ja… nie chcę być bezużyteczny, dlatego mam ze sobą to! – Kapelusznik pokazał mi opasłe tomiszcze które trzymał na kolanach. Przechyliłem głowę by być w stanie odczytać kilka słów z którejkolwiek strony, był to jakiś medyczny bełkot.
- I myślisz, że jak przeczytasz na poczekaniu kilka stron i porównasz je z objawami, to będziesz wstanie dokonać autopsji? Nie łudziłbym się na to…
- Wiem że to niewiele, ale muszę spróbować. Oprócz Simon’a nikt tutaj nie potrafiłby dokonać dokładnej autopsji, dlatego żeby inni nie marnowali swojego czasu, ja postanowiłem się tym zająć. Mam nawet już jakieś efekty! – Spojrzałem Antonowi prosto w twarz, był zdeterminowany. Obrzydliwe jak bardzo się starał, ale z drugiej strony faktycznie oszczędza mi czasu i tłumaczenia się.
- Ah, więc co tam znalazłeś?
- No więc… Matthias miał w kieszeni telefon.
- Jego własny?
- Zakładam że tak, nie można go uruchomić. Odcisk palca nie działa.
- Tak, ale to mogłoby też być spowodowane porażeniem, odciski mogły zostać naruszone.
- Tego nie dam rady sprawdzić…
- Coś jeszcze?
- Tak, chodzi o jego… oczy.
- Co z nimi? Streszczaj się, nie mam całego dnia. – Ponagliłem go opierając głowę na dłoni.
- Jego oczy zostały przebite czymś sporym, normalnie spodziewałbyś się igły, noża czy czegoś tego typu. Tu jednak widać naruszenie tkanek oczodołów. Musiało zostać użyte coś dużego.
- Hmmm… – To co powiedział dało mi do myślenia. Faktycznie niespotykane w przypadku przekłuć oczu. Spojrzałem na Borsch’a, wydawał się być zmartwiony, może powinienem… – Meraviglioso! Dobra robota, Bella! Nie doceniłem cię. Kontynuuj swoją ciężką pracę. – Ukłoniłem się na tyle ile pozwalał mi przykuc.
- Bella? To włoski, prawda?
- Zgadza się, oznacza „Piękno”. – Zauważyłem jak zaczął się lekko rumienić. – Ale wziąłem to przezwisko bo ty i Seba jesteście jak „Piękna i Bestia”, a księżniczka przecież nazywała się Bella.
- Oh… aha. – Spuścił głowę, widocznie moje wytłumaczenie mu nie odpowiadało… może to i lepiej, nie powinien się przyzwyczajać do pochwał.
Chciałem zobaczyć Caspra jeszcze raz w tym przedziwnym stanie, powinienem był trochę namieszać podczas procesu, tak jak ostatnio, może to go znowu aktywuje. W takim wypadku nie pozostaje mi nic innego, jak odkryć jeden z moich małych występków na rzecz tego procesu. Wstałem i skierowałem się do wyjścia z sali sportowej.

Julia Mushial

            - Co się stało?! – Wykrzyczałam od progu sali sportowej. Nie planowałam przychodzić na stand-up, więc chciałam wykorzystać tą chwilę by poszperać po pomieszczeniach sama, jednak w drodze na dolne piętro zapaliły się światła, a następnie zaczął padać holograficzny deszcz. Błagałam w duszy żeby to nie był nikt z loży. Raph’a spotkałam jak wybiegał z sali teatralnej i bez słowa ruszyliśmy do miejsca umówionego na występ Matthew. Jednak tego co tam spotkaliśmy się nie spodziewałam. Zapach spalenizny, krzyki i ogólny chaos, a w tym wszystkim ciało Matthias’a…  Scena zmroziłaby krew w żyłach niejednemu.
            Chwilę zajęło nam zmobilizowanie się do pracy, odczytałam plik morderstwa i zastanowiłam się co powinnam zrobić dalej. Nie było dokładnego czasu śmierci szczęściarza, wiedza o tym musiała prowadzić do tego kto jest mordercą… ktoś może mieć alibi, albo wiedzieć coś ważnego. Ludzie tym razem byli strasznie porozrzucani, jest spora szansa że dowiedziałabym się czegoś ciekawego poprzez przesłuchanie każdego, ale nie byłam w tym najlepsza, zwłaszcza na własną rękę. Musiałam poprosić kogoś o pomoc, miałam już nawet pomysł kogo ale ta osoba mogła się nie zgodzić i nie zdziwiłabym się na jej miejscu gdyby odmówiła.
            - Okej ludzie, podzielmy się tak jak przy poprzednim śledztwie. – Zarządziłam, niektórzy spojrzeli na mnie z niechętnymi spojrzeniami.
- Wiesz… nie wiemy czy możemy ci ufać. – Zaczął Matthew.
- Taa, jakby nie patrząc… byłaś nieźle wplątana w pierwszą sprawę, może tym razem udało ci się kogoś zabić. – Dodał Habber.
- Słucham? Chyba sami nie wiecie co mówicie! – Wkurzyłam się, miało do tego prawo. Mimo moich przeprosin w formie ogniska zrobionego z wybiegu, oni dalej we mnie nie wierzyli.
- Julia, może zostaw to komuś kogo ludzie będą się słuchać. – Uśmiechnął się z wyższością Sebastian. ,,Oh, z całą pewnością to nie ty jesteś tą osobą.’’ – Pomyślałam.
- Ja jej wierzę. – Alvaro stanął tuż koło mnie. Musiałam przyznać, to było miłe uczucie mieć kogoś po swojej stronie.
- Ja również. – Uniósł dłoń analityk. Jego zdanie chyba nie miało takiego znaczenia jak reżysera, ale to wciąż był jeden głos na mnie.
- No co ty, Alvaro? Ty tak serio? – Standuper się zdziwił. Teraz był jedynym Matt’em w naszej grupie…
- Mam swoje powody. – Uśmiechnął się reżyser. Wszyscy zebrani spojrzeli po sobie.
- No dobra, podzielmy się.
- Ta… Julia ma rację.
- Skoro Alvaro jej ufa.
- Okej, to od początku. – Wzięłam krok do przodu. – Podzielimy się na trzy grupy. Raph, Bleslav, Yukino, Thomas i Chester, wy przeszukacie dach, kuchnię i pokój Wail’a. Dolnym piętrem, kaplicą i salą teatralną zajmą się Alvaro, Habber, Sebastian, Matthew… – Wahałam się czy chciałam ją tam wysyłać. Ada była w okropnym stanie, ale nie mogłam jej pozwolić dłużej się zadręczać widokiem Matthias’a. –… i Ada.
- Co?! Nie! Ja nigdzie nie idę! – Kominiarz złapała mnie za rękę. – Nie zostawię go…
- Sebastian? – Zwróciłam się do giganta.
- Słucham?
- Proszę, zajmij się nią… – Niedźwiedź wyglądał na zdziwionego, ale kiedy zauważył że mówiłam to śmiertelnie poważnie, odpuścił dysput.
- W porządku. – Spuścił głowę.
- Julia?!
- Nie będę się powtarzać, Ada. Na sali zostanę ja, Sunny, Charles, który widzę że ma nas trochę w dupie, Casper iiii gdzie się podział Anton?
- Mówił, że zaraz wróci. – Burknął Cop.
- No, tak czy siak zostanie tutaj. Jak poprzednio, zdjęcia wrzucajcie na grupową rozmowę. Wszystko jasne? Nikomu nic nie przeszkadza? – Spodziewałam uniesienia się ze strony Ady, ale ta nie zareagowała w ogóle. W międzyczasie Anton wrócił trzymając jakąś książkę. – W porządku, to do roboty. Po tym jak wszystko sprawdzicie wróćcie tutaj.
            Grupy przypisane do innych pomieszczeń wyszły, moja drużyna rozeszła się po całej sali sportowej. Na początek postanowiłam zagadać do tej jednej osoby z którą obawiałam się trochę rozmawiać.
- Słuchaj, wiem że między nami nie zawsze było słonecznie i kolorowo, ale myślę że w chwili takiej jak ta nie powinnyśmy się kłócić. – Spojrzałam prosto w oczy Sunny, która sprawdzała konsoletę przy wyjściu z pomieszczenia.
- O co ci chodzi, Mushial? – Spojrzała na mnie bez przekonania.
- Dobra! Jak zauważyłaś podczas pokazu, jestem chujowa w bycie emocjonalną, dlatego chcę cię przeprosić o byle jakie gówno które ci wyrządziłam, za które mnie trochę bardzo nie lubisz i czy mogłybyśmy zakopać topór wojenny chociaż na czas procesu. Jestem czasem uparta, dziecinna i nie mam pojęcia co ci mogłam zrobić.
- Czekaj… usłyszałam „przepraszam”? Nie masz za co mnie przepraszać, jesteś irytująca ale nigdy mi nic złego nie zrobiłaś. Po prostu mamy podobne charaktery, nie lubimy przegrywać i tak poza tym przypominasz mi kogoś kogo znałam dawno temu… – Dziennikarka wyglądała jakby coś ją bardzo zabolało, nie było sensu o tym teraz rozmawiać.
- Czyli co, zgoda? – Wyciągnęłam rękę na znak pokoju. Sunny spojrzała najpierw na moją dłoń, potem na mnie a na koniec westchnęła.
- Zgoda, ale nie myśl sobie że ci odpuszczę przy następnym wyzwaniu. – Odwzajemniła uścisk z lekkim uśmiechem.
- Na razie skupmy się na przeżyciu procesu.
- Jasne, ale nie myśl że mi komórki mózgowe wyparowały. Jesteśmy podobne, dlatego wiem że nie chciałabyś się pogodzić dopóki nie potrzebowałabyś pomocy z czymś. Co chcesz?
- Myślałam że oprócz zwykłego śledztwa wypadałoby też pozbierać zeznania od wszystkich. Jesteś dziennikarką, mogłabyś spisywać wszystko co powiedzą?
- W porządku, od kogo chcesz zacząć? – Whatever zapytała odchodząc od konsolety. – Chcesz chodzić za wszystkimi z pozostałych grup?
- Nie no, poczekamy aż wrócą, w końcu też musimy zbadać co się da w tym pomieszczeniu. Zajmijmy się tymi co tu są na razie. Dawaj, zacznijmy od Antona.
            Podeszłyśmy do modela siedzącego przy ciele. Ku mojemu zdziwieniu, badał zwłoki, miał założone rękawiczki i co jakiś czas wertował strony książki której przyniósł. Widząc nas wyprostował się i poczekał aż się zbliżymy.
- Hej Anton, jak się trzymasz? – Zaczęłam, miałam ochotę sobie trzasnąć w twarz, to nie brzmiało jak początek przesłuchania, bardziej jak spotkanie kolegi ze szkoły średniej po latach.
- Próbuję z pomocą książki dokonać autopsji, ale nie spodziewajcie się cudów, raczej słabo mi idzie. Wciąż nie mogę uwierzyć że Matthias’a już z nami nie ma… – Model spojrzał smutno na ciało.
- Taa… dziwnie widzieć ciało kogoś kto zaledwie wczoraj chodził, mówił i się śmiał. – Sunny złapała się pod boki.
- Marionetki kiedyś za to zapłacą, a do tego czasu… Znalazłeś coś?
- Telefon, pewnie Matthias’a, nie mogę go uruchomić i jest zbity. – Model podał mi przedmiot do rąk, komórka miała zniszczoną szybkę. Podałam przedmiot Sunny, po dokładnych oględzinach położyła telefon na ziemi i zrobiła mu zdjęcie.
- Dobra robota. Mógłbyś jednak nam odpowiedzieć na parę pytań? – Dziennikarka wyciągnęła swój atrybut, dyktafon, włączyła go i położyła go na podłodze między nami a modelem.
-  Jasne, ale… co ja mam powiedzieć? – Borsch wyglądał na zakłopotanego.
- To może… – Zaczęła Sunny.
- Powiedz nam co robiłeś wczoraj! – Wepchnęłam się w słowo, nie mamy tak dużo czasu, a wolałabym skończyć rozmawianie z osobami ze sportowej zanim reszta wróci.
- Uhm… wczoraj… – Model zdjął kapelusz i drapał się po głowie. – Chyba tego będzie sporo… posiedziałem w pokoju relaksacyjnym z Casprem, Raphem i Yukino, potem organizowałem sobie drążki z dekoracjami, studiowałem tą książkę, później…
- Anton! – Nie mogłam już dłużej wysłuchiwać jego paplaniny. – Do rzeczy, co robiłeś wczorajszej nocy i dzisiaj rano?
- W nocy… siedzieliśmy naszą grupką w pokoju Sebastiana, Raph opowiadał nam o swoich wyprawach morskich, masz niesamowitego przyjaciela Julio. – Wiem, oni wszyscy są niesamowici… – Ale potem gdzieś wyszedł, ale nie pamiętam godziny ani gdzie… wydaje mi się że mówił… ale przysypiałem, przepraszam. Co do poranka, trzymałem się Sebastiana, a Matthew zniknął od razu po obudzeniu się.
- Czyli nie opuszczałeś pokoju? – Dopytała Sunny.
- Nie.
- Hmm, to chyba wszystko, dzięki Anton. – Dziennikarka całe zeznania zapisywała w notesie.
- To ja… wrócę do ciała. – Uczynił tak jak powiedział, kontrast między jego wyglądem, a ciałem którym się zajmował był uderzający.
            W międzyczasie Charles próbował zrobić coś z jakimś dowodem i mimo że starałam się go powstrzymać, nie miałam siły na kłótnię z nim, był zbyt podekscytowany całym tym zajściem.
Odeszłyśmy powoli od modela, w kierunku Caspra, jednak Sunny zaczepiła mnie po drodze:
- Już wiem czemu mnie prosiłaś o pomoc… ssiesz w zadawaniu pytań.
- Ciężko zadawać pytania kiedy nie można użyć siły. – Spuściłam głowę.
- Taa, ale zgodziłam się żeby ci pomóc. Po pierwsze, zadajesz zbyt ogólne pytania.
- Ja…
- Po drugie, patrz w oczy swojemu rozmówcy, niech nie myśli że się czegoś wstydzisz albo boisz. – Mówiąc to dziennikarka machała piórem we wszystkie strony, co zakończyła skierowaniem skuwki prosto w moją twarz. – Łapiesz?
- Łapię. – Irytowało mnie jak się wymądrzała, ale wiedziałam też że ma rację… znowu. – Casper będzie następny, chyba wiesz że między nami jest trochę napięta sytuacja… dlatego jak coś to wkrocz do akcji.
- Nie martw się, asekuruję twoje tyły. – Podniosła kciuk do góry.
            Casper sprawdzał szczątki reflektora. Cud że nikogo nie trafiły, może sprawca celował w dwie ofiary? Celność zauważył że idziemy w jego kierunku, ale nie zareagował, dalej przyglądał się kupie złomu.
- Masz chwilę? Mamy kilka pytań do ciebie. – Zaczęłam, nie sądziłam że tak łatwo pójdzie mi rozpoczęcie rozmowy.
- Zależy, czego chcesz?
- Powiedz nam, co robiłeś od ostatniej nocy? – Tylko przez jedną chwilę, wydawało mi się że widziałam w nim wahanie, jednak to uczucie szybko zniknęło.
- Nie mogłem spać, ale nie wychodziłem z pokoju, siedziałem w nim aż w końcu odpłynąłem. Nie wiem o której to było, ale mam dla was ciekawy kawałek informacji.
- Zaciekawiona, gadaj. – Sunny przybliżyła dyktafon do ust Cartie’a.
- Wolałbym jednak bez dyktafonów…
- W porządku, ale i tak to zapiszę. – Mówiąc to dziennikarka schowała dyktafon.
- Jasne, chodzi o… – Rozejrzał się po pomieszczeniu. –… Charles’a. Wczoraj w nocy wyszedł  z pokoju, nie było go dobre kilka godzin, po czym wrócił i położył się spać jak gdyby nigdy nic. Podejrzane, nie sądzicie?
- Zdecydowanie. – Whatever potwierdziła bez emocji, zapatrzona w swój notes. – A rano?
- Łaziłem z kąta w kąt z ludźmi. Na pewno ktoś to potwierdzi.
- Zobaczymy. – Powiedziałam. – Sunny… zostawiłabyś nas na chwilkę… sam na sam?
- Jesteś pewna? – Mówiąc to spojrzała znad notesu. Racja… poprosiłam ją o wsparcie, ale poniekąd bycie w jednej rozmowie z Casprem dodało mi wystarczająco otuchy by z nim pogadać. Dałam jej wymowne spojrzenie. Zrozumiała. – Pójdę… zbadać tamtą skrzynkę z narzędziami.
- Co chcesz? Jesteśmy w trakcie śledztwa, jakbyś nie zauważyła.
- Wiem i dlatego chcę ci coś powiedzieć. Jesteśmy tuż przed procesem, a to oznacza że… jest szansa że tego nie przeżyjemy.
- No jak będziesz marnowała czas na pogaduchy to na pewno. – Był uszczypliwy, ale nie mogłam się teraz wycofać, czy tego chciał czy nie.
- Chciałabym cię przeprosić, za to wszystko. Za ten nieszczęśliwy łańcuch wypadków który doprowadził do śmierci Jake’a.
- Nie rozumiesz że nie jestem zły na to że Jake nie żyje?
- Rozumiem, przepraszam że namówiłam was na popełnienie zabójstwa, była to największa głupota jaką mogłam popełnić… i zapłaciłam za nią najwyższą cenę. Możesz być dalej na mnie zły, ale chciałam tylko żebyś wiedział, nie zamierzam stać w miejscu i oczekiwać łaski, kiedy dalej jestem w stanie coś zdziałać. – Przy każdym jednym słowie czułam jak gardło mi drży, z całych sił walczyłam by nie mówić ani za cicho, ani za głośno. Musiałam się uspokoić, chwilą wytchnienia została przerwa między moimi słowami a odpowiedzią od Caspra.
- Nie jestem zły na ciebie… tylko na siebie, że ci zaufałem. I na resztę, że tak łatwo dali się omamić twoim obietnicom. Nie zamierzam być twoją owcą, którą będziesz prowadzić jak tylko chcesz, a teraz zostaw mnie, bo mam jeszcze sporo do zbadania. – Z tymi słowami Cartie odszedł w kierunku konsoli do sterowania światłem.
            Dziwne, nie czułam się źle, wręcz przeciwnie, ulżyło mi. Nie był zły na mnie, czy naprawdę tylko tego oczekiwałam od niego? Czy to bezczelne z mojej strony tak myśleć? Fakt że nie musiałam czuć się winna tej napiętej atmosfery między nami dodał mi skrzydeł. Nie mam zamiaru dłużej się użalać nad sobą bo ktoś ma jakieś fochy. Oczywiście Casper dalej jest dla mnie kimś ważnym, ale znam go na tyle długo że wiem, że nic nie zdoła zmienić jego zdania, nic, oprócz on sam. Zauważyłam Braid’a powoli spacerującego w kierunku wyjścia, nie mogłam pozwolić mu wyjść bez zadania mu chociaż kilku pytań, poza tym… był przypisany do sali sportowej, gdzie on myśli że będzie sobie wychodził?
-Ej, Braid, a ty gdzie się wybierasz?! – Dobiegłam do niego, Sunny szybko zareagowała i zwinnym krokiem dołączyła się do nas.
- Hmm? – Przechylił głowę, nie zmieniając tego głupkowatego uśmieszku. – Chyba nie rozumiem?
- Masz zostać tutaj, inni się zajmują pozostałymi pokojami, a tutaj i tak jest sporo do przeszukania. – Zagrodziłam mu drogę.
- Jak już mówiłem, nie muszę się ciebie słuchać. Już sprawdziłem wszystko co było warte mojej uwagi, teraz muszę sprawdzić coś na własną rękę, więc się odsuniesz, albo…
- Albo co? – Uniosłam głowę, byłam ciekawa co odpowie. – Dalej, wysłów się.
- Przykro mi, twoje sztuczki na mnie nie zadziałają. – Mówiąc to, przyłożył swój palec wskazujący do ust. – A teraz, jeśli pozwolisz…
- Właściwie to mamy do ciebie dwa szybkie pytanka, Charles. Może odpowiesz nam chociaż na nie? – Sunny stanęła między tłumaczem a drzwiami wyjściowymi. – Dosłownie minutka, co robiłeś wczoraj w nocy i dzisiaj rano. – Zauważyłam coś dziwnego w zachowaniu Sunny, w odróżnieniu od pozostałych chłopaków, dziennikarka nie patrzyła się prosto w oczy Braid’a…
- Jakieś strasznie mroczne fale negatywnej energii musiały napłynąć do nas z południa, ponieważ nie mogłem usnąć. Leżałem tak w swoim wyrku, kiedy zauważyłem że Cartie wyszedł z pokoju, wrócił po jakimś czasie. A od rana bujałem się z kilkoma osobami, Thomas z pewnością wam o tym opowie. Ciekawe że zadajecie pytania, a same się nawzajem nie podejrzewacie… ale co ja tam wiem, dalej ufajcie sobie bezgranicznie. A teraz, adieu mesdames. – Ukłonił się po czym wyszedł. Sunny głośno westchnęła, dało się wyczuć że czymś się denerwowała… ale nie chciałam na nią naciskać. Za to ostatnie słowa Charles’a dały mi do myślenia… nie chciałam o niej myśleć jako o potencjalnej sprawczyni ale…
- Sunny, nie obraź się, okej? Robię to bo chcę ci ufać. Siedziałam w pokoju z Alvaro, a Habber jak co noc wyszedł ćwiczyć do siebie, ale ty? Nie przyszłaś do pokoju na noc… gdzie byłaś? – Dziennikarka spojrzała na mnie bez emocji.
- To zrozumiałe, również nie chciałam zadawać ci pytań bo dopiero co udało nam się przeprowadzić jakąś pierwszą cywilizowaną rozmowę między nami, ale… też chcę ci ufać… dlatego odpowiem i liczę że ty też. – W tym momencie zrobiła przerwę, wzięła głęboki oddech i spojrzała mi prosto w oczy. – No więc od godziny 20 siedziałam w archiwum i szukałam jakichś informacji, nic nie znalazłam. Moje alibi potwierdzi Bleslav, który przychodził do mnie co równe 5 minut. Pamiętam, bo chwalił się swoją precyzję „porównywalną do szwajcarskiego zegarka”. O 5 rano wróciłam do pokoju, spaliście tam całą trójką. Rano rozmawiałam z Casprem i Chesterem. – Jestem pewna że mówiła prawdę, chciałam żeby mówiła prawdę… – Twoja kolej.
- Jak już mówiłam, byłam w pokoju z Alvaro, ty zniknęłaś, a Habber wpadł na chwilę ale jak co wieczór wyszedł ćwiczyć do siebie. Posiedzieliśmy trochę z reżyserem i poszliśmy spać. Po pobudce wróciłam do swojego pokoju, nie miałam w planach oglądać stand-up. – Cały czas jak mówiłam, nie spuściłam oka z twarzy Sunny. Jestem pewna że obie czułyśmy się podobnie, był to nasz test zaufania, czy jedna wytknie drugiej jakiś błąd czy zawahanie, jednak albo byłyśmy za słabe, albo nasze przekomarzanie uczyniło nas ufającymi sobie.

Charles Braid

            Leżałem na śniegu, patrząc jak szare chmury zakrywały niebo. Już nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałem błękit nieboskłonu. Chłód śniegu na którym spoczywały moje nagie ramiona dawał o sobie znać, czułem że żyję. Właściwie to aż poczułem przypływ nostalgii, wspomnieniami odpłynąłem do jednego momentu w moim życiu. Były to urodziny mojego dziadka, pamiętam to jakby to było wczoraj, piękna muzyka, stroje, prezenty i mnóstwo ludzi. A w tym wszystkim 18-letni ja, zakluczony na strychu żeby „to brudne, niechciane dziecko nie paskudziło widoków w moje urodziny”. Rety… jak ja nienawidzę tego stetryczałego, ksenofobicznego, obrzydliwego śmiecia. Miałem nadzieję, że jego śmierć była tak cholernie bolesna i upokarzająca że nawet gdyby jego życie wydłużyło się o jeden dzień, to sam popełniłby samobójstwo na myśl że takie nieszczęście go spotkało. Westchnąłem, nie było sensu rozpaczać nad przeszłością, było minęło, nie będę narzekać. Leżałem na niewielkim daszku odstającym od wieży zegarowej, uwielbiałem to miejsce i jak się okazało nie ja jedyny.., lecz na to już za późno.
            Na mój brzuch naciskało wiaderko wypełnione kamieniami, mój cenny punkt zaczepienia do zabójstwa tak minimalistycznego, że aż idealnego. Dlatego chciałem jak najszybciej się tutaj dostać, nie mogłem pozwolić by ktokolwiek z grupy badającej dach odkrył moją „małą kolekcję kamyczków” zanim sam bym ją przedstawił, ciężej byłoby się wytłumaczyć. Z przemyśleń wyrwały mnie odgłosy dochodzące z klatki schodowej prowadzącej do budynku. Wstałem na równe nogi i zrzuciłem moją latarkę na ziemię tuż przy daszku na którym stałem. Chciałem im się pochwalić moją zabawką, ale nie bez mojej uciechy. Kilka chwil później po latarkę nachylał się Bleslav, mój ukochany współ-entuzjasta tej magicznej, zabójczej gry. Złapałem za rączkę wiaderka i… zrzuciłem je tak by wylądowało tuż obok głowy analityka. Ten, niewzruszony, wyprostował się trzymając moją latarkę w ręku.
- Chyba ci wypadła. – Podał mi latarkę, zeskoczyłem z daszku i przyjąłem ją z powrotem. – I czy ty jesteś głupi?
- Rety, Bleslav! Nic ci się nie stało? Och, ja gamoń! Znalazłem wiaderko na tym małym daszku i chciałem je zdjąć, a o mało co cię nim nie zabiłem. Cały jesteś? Musiałeś się baaaaaardzo wystraszyć. – Puściłem w jego stronę oczko.
- Hmm… – Analityk tylko mruknął i nachylił się nad wiaderkiem. Reszta jego grupy dołączyła się do nas.
- A co tu robisz, Charles? Nie miałeś badać sali sportowej? – Chester trząsł się z zimna.
- A kto tak ustalał? Julia? Przykro mi koledzy, ale nie mam zamiaru się jej słuchać tylko dlatego że większość ma zamiar tak robić. – Wzruszyłem ramionami. – Z resztą… już zbadałem sportową.
- Ale… chyba i tak nie powinieneś opuszczać stanowiska… – Thomas poprawiał szalik na swojej szyi kiedy to mówił.
- Daj spokój Tom-Tom. Po za tym…
- 32. – Bleslav dalej kucał nad wiaderkiem, mieszając w nim ręką.
- Słucham? – Zapytałem, co innego mogłem zrobić, głos Adalberta wybił mnie z rytmu.
- Co mówisz, Bleslav? – Yukino przechyliła się teatralnie w bok.
- W tym wiaderku są 32 kamienie, o różnych wielkościach i kolorach, ale waga łączna byłaby w stanie ogłuszyć, nie zabić, około 20-letniego mężczyznę. – Wstał i spojrzał się po ludziach. Cała grupa westchnęła.
- Bleslav, nie wiem jak ty to robisz… ale przestań, to trochę… dziwne. – Raph złapał się za czapkę. Uwaga marynarza była trafna, ale informacje jakie dał analityk były jeszcze trafniejsze! Niesamowity człowiek, może naprawdę jest maszyną? Tak czy siak miał rację. Tak powybierałem kamienie by te były w stanie ogłuszyć cel. Świetna robota Bleslav~~
- No taaaak… wracając do mojego pytania. Znaleźliście coś ciekawego? – Musiałem odwrócić uwagę od Adalberta, nie chciałem by wyjawiał zbyt wiele szczegółów przed procesem.
- Właściwie to tak. W kuchni brakowało, znowu, dwóch noży, za to w pokoju dziecięcym znaleźliśmy kilka ekstra noży, ale nikt nie mógł skojarzyć skąd się wzięły. – Wytłumaczył pisarz fanfiction.
- Oh, faktycznie interesujące. Dobra robota! – Zaklaskałem, chciałem żeby poczuli się potrzebni, chociaż spodziewałem się kto odwalił całą robotę.
- Zrobiłem zdjęcie wiaderka… wracamy? Ciekaw jestem co takiego znaleźli inni. – Adalbert ruszył przodem, ja tuż za nim. Za mną słyszałem zgrzytanie śniegu pod podeszwami reszty.

Julia Mushial


            Po dokładnym sprawdzeniu każdej jednej rzeczy w magazynie, wyszłyśmy do głównego pomieszczenia. Anton dalej starał się szukać choćby najmniejszych skrawków informacji, które ciało szczęściarza mogło skrywać. Casper siedział na wybiegu, wpatrując się zamyślony na porozrzucane dookoła rzeczy, wyglądał jakby coś nie dawało mu spokoju.
- Masz jakiś pomysł? – Zwróciłam się do mojej partnerki. Od jakiegoś czasu sprawdzała zdjęcia na grupowy czat.
- Wygląda na to że znaczna część dowodów znajduje się w tych dwóch pomieszczeniach… ale nie ma tu zbyt wiele rzeczy które wskazywałyby na mordercę. – Mówiąc te słowa przesuwała powoli palcem po ekranie swojej komórki. – Brakuje noży w kuchni, znaleźli jakieś inne noże w dziecięcym, ktoś znalazł jakieś wiaderko z kamieniami.
- Co? To nie ma sensu. – Spojrzałam przez ramię na jej telefon, faktycznie znajdowało się tam zdjęcie wiaderka. – Coś jeszcze?
- Hmmm… Pigułki nasenne, znaleźli je na makiecie statku. Od razu wrzucę co my znalazłyśmy.
            Wyciągnęłam telefon by raz kolejny przyjrzeć się każdej jednej rzeczy, czy aby czegoś nie pominęłyśmy. Kolejno pojawiły się: Naciągnięta guma i dziura w podłodze z magazynu, usunięta deska podłogowa, kanistry, zbity telefon Matthias’a, zniszczony reflektor obwiązany liną, nacięty kabel, kawałek liny przywiązany do drabinki, kij od szczotki i skrzynka z narzędziami. Sprawdziłyśmy również wózek z piłkami jednak on nie zawierał w sobie niczego, nawet śladów krwi. Drzwi do sali otworzyły się, grupa odpowiedzialna za salę teatralną wróciła, każdy wyglądał na poddenerwowanego. Spojrzałam na Sunny, ta tylko kiwnęła do mnie głową, podeszłyśmy do nich.
- Przepraszamy, nie znaleźliśmy zbyt wiele. – Sebastian przejął głos za wszystkich. – Dobrze że chociaż wy sporo odkryliście.
- Nie przejmujcie się tym. Po prostu trafiliście do pokoi z których sprawca nie skorzystał.
- Taa…– Niedźwiedź spuścił głowę.
- Chciałybyśmy by każde z was odpowiedziało na kilka naszych pytań, czy komuś to przeszkadza? – Sunny zwróciła się do całej drużyny.
            - Miejmy to z głowy… – Matthew przepchnął się do przodu i odszedł z nami kilka kroków na bok. Wyglądał na wyjątkowo wkurzonego.
- Coś… ci się stało? Znowu na coś nadepnąłeś? – Chciałam zacząć przesłuchiwanie łagodniej.
- A jak myślisz czy coś mi się stało? Ktoś przerwał mi mój występ! To była jedyna okazja tego idioty który zabił szczęściarza żeby zobaczyć mnie w akcji, a koleś to spierdolił. Żałosne jak niektórzy ludzie potrafią być ignoranccy, pomyśl o tych wszystkich którzy liczyli na mój stand-up! Jeszcze tyle pracy w to włożyłem i nie ja jedyny biorąc pod uwagę ile mi pomagał Alvaro. Zacznijmy od tego że stand-up nie byłby nawet planem gdyby mnie reżyser nie namówił. – Gdybym miała zgadywać, pod maską był cały czerwony ze złości, jednak musiałam się posiłkować jego wymowną gestykulacją.
- Uspokój się, nie mam zamiaru spisywać kogoś, nad kim panują emocje ponad rozumem. – Dziennikarka mówiła chłodno, jej profesjonalizm mnie zaskoczył. Tailorwich wziął kilka głębokich wdechów.
- Okej… dalej jestem wściekły, ale odpowiem spokojnie.
- Super, no to co robiłeś wczorajszej nocy? – Sunny przyłożyła dyktafon bliżej Matthew.
- No więc… O! Wydaje mi się że byłem ostatnią osobą w sali sportowej, Alvaro wyszedł wcześniej, ja natomiast zostałem jeszcze coś przećwiczyć. Oczywiście żadnej z tych rzeczy które tu widzimy nie było wtedy. Wróciłem do pokoju Sebastiana krótko przed ciszą nocną. – W tym miejscu przerwał, łapiąc się za brodę.
- Co było dalej? – Zachęciłam go do dalszego mówienia.
- Siedziałem z chłopakami i wysłuchiwałem paplaniny marynarza, muszę przyznać że ciekawe rzeczy wygadywał…
- I jeszcze co robiłeś rano. – Powiedziała Sunny nie przestając pisać w notatniku.
- Wstałem jeszcze przed komunikatem i wróciłem do swojego pokoju, no wiecie, przygotować się. – Dopiero teraz zauważyłam, Matthew był ubrany trochę inaczej, bardziej… gustownie.
- To wszystko?
- Hmmm… przyszedłem tu wcześniej, ale z powodu ciemności nie zauważyłem tego całego bajzlu. Ja… to naprawdę nie byłem ja… nie zniszczyłbym sobie występu czymś takim. – Wydawało mi się że bardziej obchodził go ten jego głupi występ, niż to że jeden z nas nie żyje…
- Okej, poproś Habbera o podejście. – Powiedziałam komikowi zanim odszedł. Chwilę później stał przed nami trzęsący się bokser.
            - Ja… ja nic nie zrobiłem. Przysięgam!
- Nie krzycz, zbieramy tylko zeznania, powiedz co robiłeś wczoraj.
- Ja… przyszedłem na chwilę do naszego pokoju, wziąłem potrzebne mi rzeczy i poszedłem ćwiczyć do siebie. Zostawiłem ciebie z Alvaro w pokoju, a Sunny nie spotkałem ani po drodze, ani wcześniej. Wróciłem do pokoju jakąś godzinę później. Whatever wciąż nie było.
- Taa, wszystko się zgadza. – Złapałam się za brodę. – A rano co robiłeś?
- O-obudziłem się, wyszedłem chwilkę przed wami i potem siedziałem w restauracji, aż ludzie się zebrali na występ.
- W porządku… zanotowane, możesz iść. – Dziennikarka odesłała Goeson’a. – Kogo chcesz następnego? Adę?
- Nie, spójrz tylko na nią… – Kominiarz siedziała oparta o drabinki, tuż przy ciele szczęściarza. Była w absolutnym bezruchu, nie licząc ust które bez przerwy wypuszczały jakieś niezrozumiałe szepty. Spod maski wyciekały stróżki łez. – Nie chcę jej obciążać jeszcze bardziej… nie wiem jakby zareagowała i ty lepiej też jej nie przesłuchuj, sama myśl że jeszcze ktoś mógłby ją oskarżyć o zabicie Matthias’a mogłaby ją zniszczyć.
            - Rozumiem, w takim razie… – Dziennikarka rozejrzała się po grupce. – Alvaro, chodź tu.
Reżyser szybkim krokiem dołączył do nas.
- No więc, wczoraj wyszedłem z sali sportowej przed Matthew. Nie widziałem żadnych dziwnych rzeczy przed wyjściem. W naszym pokoju pojawiłem się na pół godziny przed czasem. Gadaliśmy sobie z Julią, kiedy do pokoju wszedł bokser, wziął jakieś małe hantle czy coś i wyszedł ćwiczyć. Sunny nie było nigdzie na horyzoncie caaaaały ten czas, rano jednak była już z nami. Wyszedłem po Matthew razem z komunikatem porannym.
- Dzięki za oszczędzanie nam czasu. – Westchnęłam, cieszyłam się że można było na nim polegać ale… zaczynałam się totalnie wczuwać w to bezbolesne przesłuchiwanie i fakt że Cup odebrał mi tą szansę trochę mnie zdołował. Już miałam w głowię kozacką scenkę niczym z filmu Noir… – Zawołaj Sebe…
- A z tobą co? – Zapytała mnie dziennikarka, przechylając głowę.
- Nieważne… – Burknęłam.
            - Powiem wszystko! – Cop krzyczał zaciskając pięści.
- To fajnie, ale możesz ciszej. – Uśmiechnęłam się do niego. Zadałam mu te same dwa pytania co całej reszcie.
- No to… Słuchaliśmy morskich opowieści Raph’a, gdzieś tak do pierwszej w nocy. Marynarz mówił że ma już dosyć i że idzie spać na statku. Co do poranka, trzymałem się z Antonem.
- Matthew i Anton mówili to samo, możesz…
W tym momencie do pomieszczenia weszła ostatnia grupa wraz z Charles’em.
- HEJ HEJ! Wróciliśmy. – Wykrzyczał tłumacz. Do nowo przybyłych podszedł Alvaro, musiał wytłumaczyć im co robiłyśmy, bo spojrzeli na nas. Każdy się rozszedł po pomieszczeniu żeby wymienić się informacjami w normalny sposób.
- Wracając, dzięki za informację, możesz poprosić tu Thomas’a? – Podziękowałam i wskazałam palcem na improwizatora.
- Jasne. – Sebastian schował dłonie w płaszczu.
            Herring nie był w stanie się skupić, ciągle wodził wzrokiem po całym pomieszczeniu i przełykał ślinę nienaturalnie często.
- No więc… co robiłeś… wczo… wczoraj. Nosz kurwa, możesz przestać? – Złapałam go za ramiona.
- J-ja-ja-ja… n-ni-nic wam nie d-dadzą moj-je zez-zeznania.
- A to niby czemu, Tom? – Sunny starała się go uspokoić.
- No bo nie mam żadnego alibi, okej! Siedziałem w swoim pokoju i starałem się majsterkować z tą jedną bezużyteczną dyndającą kończyną! Nawet nie wiecie jak frustrujące może być męczenie się z wkręceniem nawet jednej jebanej śrubki!
- Dzięki, Thomas. Możesz iść. – Uśmiechnęłam się do niego.
- Co? – Otworzył szeroko oczy. – To już?
- Pewnie. – Zapewniłam go. Dziwne, że nikt z jego pokoju nie wspomniał że nie spał z nimi, ale widocznie nikt nawet nie brał pod uwagę że byłby zdolny do zabicia kogoś…
- A co z tym co robiłem rano? Jak coś to chodziłem z Adą i Casprem.
- Poproś Chestera do nas. – Sunny dorzuciła wciąż notując.
            - Nie macie czego się obawiać moje drogie panie! Przesłuchiwanie mnie nie ma znaczenia, bohater nie zniżyłby się do zabicia kogokolwiek. Z resztą ja już mam swoją osobę na celowniku, to tylko kwestia czasu zanim się przyzna. – Wypowiadając ostatnie słowa, przyjął jakąś dziwną pozę.
- Ta, ta, Chester, do tego czasu powiedz nam co robiłeś wczoraj. – Pisarz widocznie działał na nerwy Sunny.
- Nie robiłem absolutnie nic! Położyłem się spać w pokoju Caspra, po czym natychmiastowo zasnąłem! – Jego ton głos wciąż brzmiał, jakby był dumny z tego co właśnie powiedział.
- To wszystko? – Zadałyśmy to pytanie równocześnie, nie mogłyśmy uwierzyć jak bezużytecznym może być jedna osoba…
- Absolutnie wszystko!
- I właśnie zmarnowałam na niego stronę… – Dziennikarka wyrwała kartkę z notesu i zgniotła ją w kulkę… – dam go jako dopisek do Thomas’a. Poproś tutaj Yukino, a sam idź do kąta i przemyśl swoją bezużyteczność.
            - No to, jak chyba wiecie, ja pełniłam wartę razem z Matthias’em, Bleslavem i Adą. Ostatni raz widzieliśmy się równo o 22, czyli rozpoczęciu ciszy nocnej. Adzia i Adalbert szybko poszli w swoje strony, a ja zamieniłam jeszcze słowo z szczęściarzem, ale również uciął rozmowę. – Jeśli to co mówi jest prawdą, to Yukino jest ostatnią osobą która widziała Wail’a… Czy to możliwe że ona…? – Po odbębnieniu dyżuru, spotkaliśmy się przed pokojem analityka, ale Matthias’a z nami nie było. Byliśmy wycieńczeni, dlatego stwierdziliśmy że Matt pewnie poszedł spać do siebie, w końcu miał bliżej niż do pokoju Bleslava. Ale on… nie sądziłam że coś tak okropnego się mogło wydarzyć i to jeszcze pod moim nosem… Obudził nas deszcz i przybiegliśmy tutaj, a resztę znacie…
- Dzięki za informacje, Yukino. – Chciałam jej nawet dodać otuchy, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Poproś tu Raph’a. – Dodała Sunny.
            - No to… po pierwszej wyszedłem z pokoju Sebastiana. Wiem że to było lekkomyślne z mojej strony ale musiałem odpocząć od tej leśnej scenerii.
- I udałeś się do makiety statku, tak? – Dopytała dziennikarka.
- Zgadza się, robiłem tak od jakichś… dwóch dni? Ale to co znalazłem po drodze może was bardziej zainteresować.
- Co znalazłeś, Raph? – Marynarz zawsze ostrożnie dobierał słowa, jeśli on mówił że coś było godne uwagi… z całą pewnością było.
- Nie „co”, a „kogo”. Dokładniej Yukino, śpiącą w salonie. – Co? Nic takiego nam nie powiedziała… czemu? Czyżby coś ukrywała? Wymieniłam spojrzenia z Sunny. – Dobrze wiedzieć, dzięki Raph.
- Kogoś zawołać? – Przechylił głowę w oczekiwaniu na nazwisko.
- Została nam ostatnia osoba. Gotowa? – pytanie skierowałam do mojego skryby.
- Dawaj go tu, Raph.
            - Zastanawiam się, czemu mnie zostawiłyście na koniec… – Analityk usiadł na wybiegu, założył nogę na nogę. – Zatem… co chcecie wiedzieć?
- Wczorajsza noc i dzisiaj rano. – Cieszyłam się że nie musiałam owijać w bawełnę przy nim.
- No więc, punkt 22 moja drużyna rozdzieliła się na swoje wcześniej wybrane sektory. Ja byłem odpowiedzialny za archiwum i oceanarium. Obejście wszystkiego zajmowało mi około 5 minut, po których robiłem krótkie przerwy w archiwum, gdzie większą część nocy siedziała tu obecna Sunny.
Za każdym jednym razem kiedy wchodziłem do archiwum, ona tam była. Więc jestem przekonany że mogę poświadczyć za jej alibi, a ona za moje. O godzinie piątej rano dziennikarka wyszła z archiwum, mówiąc że wraca do swojego pokoju. Natomiast ja kontynuowałem wartę do godziny 7, spotkałem się z panią kominiarz i… fujoshi, przed drzwiami mojego pokoju.
- Do piątej mogę za niego poświadczyć, nie wiem co było dalej. – Dodała od siebie Sunny.
- Chyba nie ma jak przypiąć tego zabójstwa do ciebie. – Podrapałam się po głowie.
- Cieszę się, widziałyście nasze znaleziska z poszukiwań? Zaskoczyło mnie to że nic nie było w pokoju szczęściarza…
- Widziałyśmy, dobra robota, Bleslav. Czy masz jaki… – Poczułam wibracje telefonu w kieszeni, wyciągnęłam go i zobaczyłam że ktoś, anonimowo uruchomił ankietę o zakończenie śledztwa. Było jeszcze kilka niewiadomych… ale nie sądziłam że kiedykolwiek będę bardziej gotowa niż teraz.
- Ej ludzie! – zwróciłam się do wszystkich. – Czy kończymy śledztwo teraz? I tak zostało nam jakieś 15 minut. Więc jak ktoś ich potrzebuje to bez spiny.
            Spotkałam się z falą potakiwań, jednak nikt nie wyglądał na gotowego, westchnęłam i wcisnęłam zielony przycisk na ekranie. Marionetki wyszły zza kurtyn wybiegu i wolnym krokiem dotarły do jej czubka.
- Postanowiliście zakończyć śledztwo wcześniej. Prosimy was teraz o przejście do sali procesowej, która znajduje się w tym samym miejscu co poprzednio. Niedługo zaczniecie swoją drugą turę gry w zdradzanie i podejrzewanie! Powodzenia i widzimy się na miejscu! – Nie byłam gotowa, zdecydowanie nie byłam, nie chciałam wracać do miejsca w którym widziałam Jake’a po raz ostatni, ale… jeśli bym tego nie zrobiła, nigdy nie potrafiłabym zadbać o bezpieczeństwo wszystkich, nie tylko moich przyjaciół. Z tą zdeterminowaną myślą, skierowałam się do wyjścia z kurortu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz